Nie było mnie tu ostatnio. Miałam wiele pracy, wiele nauki, wielu ludzi w głowie, wiele zmarnowanych chwil i wiele wartościowych doświadczeń. Jestem chyba trochę inną osobą. Mam trochę twardszy pancerz i trochę smutniejsze serce.
Nieważne.
Nie było mnie cztery miesiące. Przez ten czas, przyznaję, nie myślałam zbyt wiele o blogu. Czasami przychodziły do mnie wyrzuty sumienia, że go zaniedbałam, ale szybko je odpychałam. I tak to trwało, aż do wczoraj kiedy jedna mała wiadomość na lubimyczytac.pl zainspirowała mnie, by tu zajrzeć po tej długiej nieobecności. I właśnie wtedy zauważyłam, że następnego dnia mam rocznicę.
Nie jestem przesądna, ale jestem bardzo sentymentalna. Przedmioty, słowa, wspomnienia, daty mają dla mnie wielką wagę. Uznałam, że to znak. Uznałam, że skoro wszystko zaczęło się dokładnie rok temu, to właśnie dzisiaj jest dobry dzień na nowy początek. To dobry dzień, by wrócić. I znowu zacząć.
Nie chcę przepraszać, obiecywać, że tym razem będzie lepiej. Już wiele razy przepraszałam, obiecywałam zmiany, a moja ostatnia taka obietnica skończyła się czteromiesięczną przerwą. Może lepiej nie składać zobowiązań – sama najlepiej wiem, że mogę zniknąć tak nagle, jak się pojawiłam. Lepiej po prostu być i starać się. Tym razem naprawdę.
Myślę, że w pewnym sensie potrzebowałam tej przerwy. Myśli, wspomnienia, marzenia – za dużo było w mojej głowie, a to przeszkadzało mi w pisaniu. Ale wydaje mi się, że teraz to pisanie może pomóc mi z myślami. Może pomóc mi je uspokoić, uporządkować, mimo że nie mam zamiaru pisać o nich.
Moje myśli są takie niespokojne.
Dzisiejszy dzień jest końcem. Każda rocznica jest końcem, końcem pewnego etapu, podsumowaniem. Ale jest też początkiem. Początkiem nowego roku, roku, który zacznie się moim powrotem. Nie wiem, jaki będzie ten rok, wiem, że już za niecałe pół czeka mnie mnóstwo zajęć i wzięcie prawdziwej odpowiedzialności za swoją przyszłość. Dzieciństwo powoli zaczyna odchodzić, a ja nie mogę go zatrzymać, choćbym nie wiem, jak chciała. To kolejny koniec i kolejny początek. Nie wiem jeszcze, co mnie czeka na tej drodze, ale idę. Wszyscy idziemy.
Chciałabym Wam podziękować. Za to, że tu byliście, za każdy komentarz, za każde dobre słowo, za krytykę, choć nie miałam jej zbyt wiele, za wsparcie i wskazówki. Wszyscy byliście dla mnie zawsze wielką motywacją i mam nadzieję, że znów zgodzicie się nią być. Bo wracam tu dla siebie, tak, to prawda. Ale bez Was to nie ma sensu.
A więc witam. Znowu. Tym razem, mam nadzieję, na dłużej.
Fajnie, że wróciłaś. Mam nadzieję, że będziesz miała motywację do pisania!
OdpowiedzUsuńI my Cię witamy :) Wszystkiego Najlepszego, sto lat... a przede wszystkim radości z życia i spokoju!
OdpowiedzUsuńGratuję rocznicy:) Mam nadzieję, że wróciłaś na dłużej.
OdpowiedzUsuńJa także bardzo gratuluję i mam nadzieję na długi powrót! :D
UsuńGratuluję rocznicy. Świetna samo-motywacja, teraz musisz się za siebie zabrać i wszystkiego dotrzymać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszej blogowej rocznicy i życzę wielu kolejnych.
OdpowiedzUsuńMiałam już dwie długie przerwy na blogu, ale powroty są bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuń"Jestem chyba trochę inną osobą. Mam trochę twardszy pancerz i trochę smutniejsze serce." - a więc jednak to się dzieje w życiu każdego. A myślałam, że tylko mnie w pewnym momencie życia, rujnuje własna miłość i wiara w coś/w kogoś. Myślałam, że tylko moje nadzie w pewnym momencie zostają roztrzaskane. Przykro mi. Banalnie to zabrzmi, ale wiem co czujesz. I później nie jest lepiej. Niestety.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego, Nalo. Postaraj się zostawić przeszłość za sobą, jakkolwiek nie utrudniała by ci tego. Postaraj się trwać we własnej pasji i miłości tworzenia, pisania, bo z doświadczenia wiem, że to pomaga. Coś co kochasz, sprowadza cię na ziemię, na dobrą ścieżkę.
Wszystkiego najlepszego, Nalo. Krok za krokiem i będziesz coraz dalej od tego co było, coraz bliżej tego co będzie.
Życzę ci pozytwnych chwil, pozytywnych wspomnień, pozytywnych kolejnych 365 dni.
Pozdrawiam,
Sherry
Dziękuję, Sherry. Chyba najgorsze jest to, że ja nie umiem zostawić tych nadziei w roztrzaskaniu, tylko ciągle je sklejam, bo myślę, że będzie lepiej, inaczej, że to nie tak. A to właśnie tak. Potrzebuję chyba czasu, żeby to w pełni zrozumieć i móc zostawić przeszłość za sobą.
UsuńDziękuję, Sherry.
Pozdrawiam,
Nala
Życzę wytrwałości i oby teraz było lepiej ;) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńCóż, dość sentymentalny post, pełen refleksji. Widać, że jesteś osobą bardzo wrażliwą. Życzę ci wytrwałości tym razem - wiem, jak to jest zacząć od nowa ☻
OdpowiedzUsuńMiło znów cię tu widzieć. :) Zaglądam do ciebie chyba od samego początku, więc zastanawiałam się, gdzie zniknęłaś. I tęskniłam. :) Wiesz, ja też czasami czuję, że coś się kończy, że dzieciństwo niedługo stanie się wspomnieniem. Oczekiwania dorosłych są ogromne i często nie umiem im sprostać. Marzy mi się taka Nibylandia, choć i przeraża. Mój tata jest trochę typem wiecznego dziecka, pasjonatem (kręci filmy weselne, świata poza tym nie widzi). Uwielbiam go, ale czasami widzę, jak mamę męczy taka nieobowiązkowość, trochę niedbalstwo w sprawach codziennych. Sama nie wiem, mam nadzieję, że to nie brzmi źle. Gdybyś chciała kiedyś pogadać, może wyślij maila? Chętnie porozmawiam. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ktoś jeszcze tu o mnie pamięta :> Owszem, ta dorosłość mnie trochę przeraża, mam poczucie, że jestem tak bardzo niedorosła i tak bardzo niegotowa na taką odpowiedzialność...
UsuńJeju, ale mi miło, że to zaproponowałaś, naprawdę :o Postaram się niedługo napisać, jak mi się trochę poluźni z nauką i będę miała chwilę.
Życzę wytrwałości i wielu, wielu blogowych sukcesów.
OdpowiedzUsuń