Tytuł: "Buszujący w zbożu"
Autor: J. D. Salinger
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 304
Data zakończenia czytania: 08.02.2014 r.
Ocena: 6/10
"Buszujący w zbożu"? Klasyk. Biblia buntowników. Powieść w swoim czasie mocno kontrowersyjna, która ma tyle samo przeciwników co zwolenników.
Szesnastoletni Holden Caulfield zostaje po raz kolejny wyrzucony ze szkoły. Zanim wróci do domu, na kilka dni udaje się do Nowego Yorku. Spaceruje, poznaje nowych ludzi, spotyka starych znajomych. Wyprawa ta staje się dla niego okazją do wielu przemyśleń, dotyczących ludzi, życia, dorosłości i całego, otaczającego nas świata.
Książka porusza problem zakłamania, tęsknoty za niewinnym dzieciństwem i strachem przed podszytym fałszem światem dorosłych. Pierwszy raz czytałam ją jakieś dwa lata temu. Nie wyniosłam z niej absolutnie nic, nie potrafiłam odnaleźć w niej żadnej głębi, zero, null. Tak się złożyło, że musiałam przeczytać ją jeszcze raz, gdyż została moją konkursową lekturą. I chyba dopiero teraz do niej dorosłam, zrozumiałam, co autor chciał nam przekazać, choć wcale nie zmieniła mojego życia, nie uznałam jej też za żaden fenomen.
"Buszujący w zbożu" to po prostu książka dla określonej grupy osób, która postrzega świat podobnie jak główny bohater. Reszta, albo uzna ją za raczej przeciętną (jak ja), lub wręcz znienawidzi, co w sumie też specjalnie mnie nie dziwi. Niechęć może budzić przede wszystkim Holden - narzekający na prawie wszystko i wszystkich, widzący wszędzie kłamstwo, dwulicowość i głupotę. Pozycja ta pisana jest z jego punktu widzenia, nie dziwi więc, że właściwie głównym tematem są jego przemyślenia. Mnie postać ta jedynie nieco irytowała, chociaż trzeba przyznać, że jego kreacja jest bardzo dopracowana, a sam Holden jest wyjątkowo autentyczny. Język stylizowany jest na jego sposób mówienia, autor często odbiega od tematu, a niektóre powtarzające się zwroty przywodzą na myśl luźną gadaninę, wydaje się, że Caulfield opowiada nam swoją historię. Mnie to nie raziło, ale wiem, że niektóre osoby nie lubią takiego sposobu pisania, więc uprzedzam.
Cóż, ja postać Holdena uważam za karykaturę typowego nastolatka. Nie widzę w nim wielkiego buntownika, to raczej taki pesymista-gawędziarz, który chodzi i narzeka, ale nie robi nic, by cokolwiek zmienić. Książka skłoniła mnie do pewnych przemyśleń, ale raczej nie takich, do jakich chciał mnie skłonić autor. Nie zaczęłam się zastanawiać nad fałszem, który nas otacza - słyszę to z ust co drugiej nastolatki i nie widzę w tym już nic oryginalnego. Być może w czasach, w których "Buszujący..." został napisany, ta lektura skłaniała do takich przemyśleń, ale dzisiaj? Gdzie nie wejdę, narzekają na fałsz i zło tego świata, a ja mam już serdecznie dosyć takiego gadania.
Więc nad czym się zastanawiałam? Nad tym, czy czasami my młodzi zbyt ostro nie oceniamy innych. Czy zbyt łatwo nie wydajemy osądów, nie starając się spojrzeć głębiej, klasyfikując wszystkich z góry jako złych i zakłamanych? A może warto by się zastanowić nad sobą, a nie tylko osądzać innych? Jak widać, w moim przypadku autor osiągnął efekt odwrotny od zamierzonego.
Czy polecam? Powstrzymam się od opinii. Mnie książka nie zachwyciła, ale wiem, że są osoby, którym naprawdę przypadnie do gustu. Uważam, że każdy powinien ją ocenić sam. A nuż akurat Tobie się spodoba?
Hmm, dla mnie BWZ jest lekturą ... dobrą, ale nie powalającą. Masz rację, kiedyś budził dużą kontrowersję, ale teraz to nic nadzwyczajnego. Holden irytował mnie swoim zachowaniem, bo co parę stron stwierdzał, że powinien dryndnąć do Jane, po czym oświadczał, że nie ma nastroju. I straszliwie mnie to zdenerwowało, bo liczyłam na ładny i zgrabnie rozwinięty wątek miłosny, a tu TAAAAKIE NIC! :( Po prostu chamstwo ze strony autora.
OdpowiedzUsuńPS. Życzę powodzenia w prowadzeniu bloga, będę trzymać kciuki. :)) Początki są trudne, ale potem idzie już z górki, wiem z własnego doświadczenia. :>
Pozdrawiam ciepło.
Prawda, też liczyłam na ten wątek, ale cóż... I masz rację, ja myślę o "Buszującym..." dokładnie to samo. Dobry, ale naprawdę nic wielkiego.
UsuńBardzo dziękuję, każdy taki komentarz niesamowicie mnie motywuje! :)
Pozdrawiam serdecznie.
Pryznam, że jeszcze nie czytałsm tej książki i cały czas mam ją w planach. Wstyd!
OdpowiedzUsuńMiałam jedno podejście do książki, ale nie mogłam się skupić i w końcu poszła w niepamięć ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale dawno temu i nie pamiętam jakie odczucia miałam po tej lekturze. Pewnie podobne jak Ty. Wiele lektur dopiero za drugim podejściem ( w późniejszym wieku) robi na mnie ogromne wrażenie i doceniam ich walory:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce wielokrotnie, ale jej nie czytałam. Zresztą w czasach szkolnym omijałam lektury szerokim łukiem i inne książki także niespecjalnie mnie ciekawiły. Teraz się to wprawdzie zmieniło, ale na powyższą pozycje i tak jakoś nie mam ochoty.
OdpowiedzUsuńCzytałam i muszę przyznać, że jestem w obozie osób, którym książka przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy zaczynać tą książkę, klasyka, a ja raczej w takich nie gustuję. Raczej wybieram fantastykę, więc na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hah mnie okładka rozbawiła. Pierwsze skojarzenie - prosty poradnik z prawa ect. Ja książkę chyba sobie daruję. Może i lektura godna uwagi, a przynajmniej warto coś o niej wiedzieć, ale jednak...
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś tę klasyczną już powieść. Jednym się spodoba, innym nie. Myśle, że do tej książki trzeba dorosnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wiele razy zastanawiałam się nad tą książką, ale za każdym razem jakoś nie mogłam się do niej przekonać. Może to jeszcze nie ten czas...
OdpowiedzUsuńMnie ta książka porwała, co prawda czytałam ją parę lat temu, ale wciąż pamiętam to zaciekawienie, napięcie i niepokój w trakcie czytania. W wielu kwestiach zgadzałam się z gł. bohaterem. W wolnej chwili muszę odświeżyć sobie tę powieść.
OdpowiedzUsuń