
Autor: Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo: superNOWA
Liczba stron: 320
Data zakończenia czytania: 03.04.2014 r.
Ocena: 8/10
Sapkowski, duma polskiego fantasy i jeden z naszych najpopularniejszych pisarzy. Chyba każdemu z Was to nazwisko przynajmniej obiło się o uszy. Choć Sapkowski nie jedną książkę napisał, to zdecydowanie najbardziej znanym z jego dzieł jest słynna już saga o wiedźminie. Cykl ten rozpoczynają dwa tomy opowiadań - "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia", dopiero po nich pojawia się saga właściwa (jak to nazywam), która składa się z pięciu części. "Czas pogardy" to część druga.
"- Nie ma już na świecie wiary ani prawdy, ale chyba istnieje na świecie rozsądek? Co, Jaskier? Jest jeszcze na świecie rozsądek? Czy już zostały na nim tylko skurwysyństwo i pogarda?"
Geralt nieustannie szuka informacji o Rience'ie. W tym celu spotyka się z Codringherem, kimś w rodzaju prywatnego detektywa, ale nie dowiaduje się zbyt wiele. Tymczasem Yennefer z Ciri jadą na Wyspę Thanedd, gdzie opiekunka planuje oddać dziewczynkę do Szkoły Czarodziejek. Ciri jednak ucieka, chcąc się po raz ostatni spotkać z Geraltem. Wiedźmin i czarodziejka odnajdują ją w tym samym momencie. Niedługo później cała trójka udaje się na wielki zjazd magów.
Pierwsza część sagi, "Krew elfów" w gruncie rzeczy była dosyć lekka tematycznie. Wojna była jeszcze w zasadzie czymś odległym, dopiero zaczynało się o niej myśleć. W "Czasie pogardy" wojna już się rozpoczyna. Nie chcę Wam streszczać wydarzeń na Thanedd podczas zjazdu, dalszych losów bohaterów czy wątku politycznego, bo nie chcę nikomu odebrać przyjemności zapoznawania się z nimi samemu, jednak wyraźnie widać, że ten tom jest dużo mroczniejszy i poważniejszy od poprzedniego. Przepełniony zdradą i wszechobecną pogardą.
"Byli dziećmi czasu pogardy. I tylko pogardę mieli dla innych."
Naszych bohaterów czekają ciężkie próby, szczególnie Geralta i Ciri. Mała wiedźminka już nigdy nie będzie taka sama. Zniknie z niej wszelka delikatność, znikną wszystkie cechy księżniczki, które już wcześniej zdecydowanie w niej osłabły. Mała wiedźminka pozna co to ból, trud i głód. Pozna smak samotności i gorycz bezsilności. Odnajdzie w sobie okrucieństwo. A to wszystko odmieni ją na zawsze. Geralt zaś pozna klęskę, która do końca życia pozostawi w nim nie tylko fizyczne piętno.
I jedynie Sapkowski pozostanie taki sam. Ze swoim genialnym stylem, perfekcyjnie wykreowanym światem, niesamowitymi portretami bohaterów i świetnym poczuciem humoru, które zawsze do mnie trafia. Trzeba przyznać, że w "Czasie pogardy" o wiele trudniej znaleźć momenty zabawne, ale to tłumaczy, oczywiście, przebieg fabuły. Nie chcę się powtarzać, bo talent autora i wszelkie inne kwestie techniczne wychwaliłam już w recenzji poprzedniego tomu (TUTAJ), a przecież czekają mnie jeszcze kolejne trzy. Chcę tylko, żebyście wiedzieli, że Wiedźmin naprawdę zasługuje na to, co o nim mówią. Na wszystkie te pochwały i zachwyty. Że autor nadal utrzymuje poziom i nigdy nie pozwala nam się nudzić. I że, owszem, wymaga od nas skupienia, ale rekompensuje nam to tą wspaniałą historią. Chcę żebyście wiedzieli, że następny tom z pewnością przeczytam i oba kolejne również, a w przyszłości może i inne jego dzieła.
Chcę, żebyście wiedzieli, że polecam Wam go z całego serca, bo rzadko spotyka się tak satysfakcjonujące lektury jak ta. Chcę powiedzieć Wam, że gdybym mogła, osobiście pogratulowałabym autorowi tak niesamowitej wyobraźni i umiejętności przelania tych wszystkich pomysłów na papier. Że jeśli kiedykolwiek uda mi się go spotkać - po prostu mu za to podziękuję.
Dziękuję Panu.