Autor: Wojciech Cejrowski
Wydawnictwo: Bernardinum
Liczba stron: 299
Data zakończenia czytania: 09.04.2014 r.
Ocena: 8/10
Kojarzycie tego nietuzinkowego pana w okularach, który
zawsze chodzi w kolorowych, kwiecistych koszulach i już dawno przestał nosić
buty? Wyjątkowo kontrowersyjną postać o radykalnych poglądach, ekscentryka
prowadzącego program „Boso przez świat”? O Cejrowskim można powiedzieć wiele,
zgadzać się z nim czy też nie, ale jednego z pewnością nie można mu odmówić –
jest naprawdę inteligentnym człowiekiem i wspaniałym podróżnikiem. Jak widać te
cechy plus duża dawka humoru wystarczą, by stworzyć tak niesamowitą powieść jak
„Gringo…”.
Autor zabiera nas w podróż do ostatnich dzikich plemion. Pokazuje
nam świat wolnych Indian – pierwotnych, spokojnych, zjednoczonych z naturą,
ceniących dobrą Opowieść i wspólny śpiew o wiele bardziej niż pieniądze, które
w dżungli nie mają tak naprawdę żadnej wartości. Ciekawskich, momentami
nachalnych, ale przy tym wszystkim niezwykle serdecznych dla tych, którzy potrafią
słuchać. Obrazuje nam ich mentalność, której czasem nie potrafi zrozumieć. Mentalność
tak odmienną od naszej, a przez to wcale nie gorszą. Piękną. Bo odmienność jest
piękna.
„Indianie zawsze pamiętają o Bogu. We wszystkich
najbardziej zwykłych czynnościach dnia codziennego. Znali Boga na długo przed
przybyciem Łowców Chrztów. I szanują go bardziej niż mieszkańcy krajów, z
których Łowcy Chrztów pochodzą.”
A przecież „Gringo…” to nie tylko opowieść o Indianach.
To także książka o misjonarzach, zwanych Łowcami Chrztów, głoszących Boże słowa
w sposób, który w normalnych warunkach uznalibyśmy za świętokradczy. To książka
o zabójczej florze i równie zabójczych motylach. A również zapis całego mnóstwa
prześmiesznych anegdotek związanych z wizami i przechodzeniem przez granice, co
w czasach komunizmu nie było wcale takie proste.
„Motyl – bardzo delikatne słowo. Zwiewne; zupełnie jak…
motyl. Po angielsku też jest delikatne – butterfly. Na piśmie niekoniecznie to
widać, ale proszę mi wierzyć – ono brzmi jak aksamit. Jest takie… maślane.
Po francusku, z kolei, śliczne, drobniutkie – papillon.
Po hiszpańsku, urocze – mariposa.
Po rosyjsku, kochane – baboćka.
A po niemiecku SCHMETTERLING! No cóż.”
Prosty styl Cejrowskiego i jego niezrównane poczucie
humoru sprawiają, że pozycja ta będzie idealna nawet dla tych, którzy
nieszczególnie się podróżami interesują. Nie uświadczymy tu upychanych na siłę
suchych faktów – autor nadal tej powieści tyle lekkości i wdzięku, że nawet
największy laik będzie usatysfakcjonowany. Nie sposób nie wspomnieć tutaj także o stronie
estetycznej. Z reguły nie poświęcam jej zbyt wiele uwagi, oprawa ma dla mnie
drugorzędne znaczenie, ale wydanie „Gringo…”
jest tak miłe dla oka, że aż zwiększa przyjemność czytania. Twarda okładka,
zdjęcia, delikatny w dotyku papier, wygodna czcionka – wydawnictwo naprawdę się
postarało. To prawdziwa gratka dla tych, którzy cenią w książce również estetykę.
„Gringo…” broni się zarówno treścią, jak i oprawą, stając się prawdziwą ozdobą
każdej biblioteczki.
Nigdy wcześniej nie czytałam typowej książki
podróżniczej, jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Ale gdy znalazłam na półce
książkę Cejrowskiego, wiedziałam, że to jest to. I nie zawiodłam się.
„Dwoje ludzi patrzy na to samo, a widzi dwie różne rzeczy – oto
niezgłębiona tajemnica ludzkiej duszy.”
Po „Gringo…” miałam tak silnego kaca książkowego, że dopiero następnego
dnia mogłam sięgnąć po coś innego. Opowiadałam mamie co ciekawsze fragmenty i
biegałam po domu cała w skowronkach, wspominając te najlepsze momenty. To
powieść, którą wsadziłabym na półkę każdemu z Was, bez wyjątku. Bo jest to
książka, do której się wraca i jestem pewna, że jeszcze nieraz to zrobię. A
przede mną jest przecież także „Rio Anaconda”, której, niestety, nie mam, ale
którą już wypatrzyłam w bibliotece. Chyba muszę powiększyć moją listę
wakacyjnych lektur…
Nie przedłużając; polecam wszystkim zafascynowanym podróżami, egzotyką
i Ameryką Południową. Tym, którzy się tym interesują i tym, którzy nie mają o
tym zielonego pojęcia. Osobom, którym nieobce jest poczucie humoru. Właściwie, to
polecam ją każdemu. Kobietom i mężczyznom, dorosłym i nastolatkom (dzieci mogą
pewnych fragmentów nie zrozumieć), tym, którzy cenią sugestywne opisy, a także
tym, którzy za nimi nie przepadają. Każdemu. Ta książka po prostu nie może Wam
się nie spodobać.
„Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą
świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni przez całe
życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia
podnoszą wzrok znad książki i ruszają na spotkanie swoich marzeń.”
Czytałam dawno temu tę książkę i miło ją wspominam. Trzeba by było sobie ją nieco odświeżyć.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Cejrowskiego, więc chętnie przeczytam. Szczególnie, że po tak pięknej recenzji, czuję się mocno zachęcona :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się przeczytać każdą książkę W.Cejrowskiego i mimo, iż nie zawsze zgadzam się z jego poglądami, to wszystkie pozycje podobały mi się bardzo :) Dlatego też polecam inne jego powieści :)
OdpowiedzUsuńCzęsto oglądam Cejrowskiego z mamą. Zbliżają się jej urodziny, więc chyba znalazłam idealny prezent :)
OdpowiedzUsuńTeż czytałam i podobnie jak Ty byłam nią zachwycona.
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja, lubię Cejrowskiego, więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie programy z nim związane. :) Niesamowity człowiek.
OdpowiedzUsuńCytat o motylach mnie rozbroił. :D Chyba zacznę czytać jego książki. :)
Chociaż rewelacyjnie o niej piszesz, to podziękuję, bo nie przepadam za tym panem ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Cejrowskiego :) A czytałaś jak nie chcieli go wziąć jako zakładnika? :D
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Z panem Cejrowskim spotkałam się przy okazji czytania "Rio Anaconda" i byłam książką niemniej oczarowana niż teraz Ty "Gringo". Z przyjemnością przeczytam!
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie, gdy przeczytałam Gringo pierwszy raz. Zdecydowanie jedna z moich ukochanych książek, z miejsca zakochałam się w tych opowieściach i na mojej mapie z miejscami do odwiedzenia Ameryka Południowa znalazła się na pierwszym miejscu.
OdpowiedzUsuńRio Anaconda na takim samym poziomie, choć lubię troszkę mniej (lecz to akurat zależy od osoby - moja koleżanka wolała właśnie tę), a Podróżnik WC chyba najsłabiej wypada, chociaż sam w sobie jako książka też jest świetny. ;) Więc nic, tylko czytać.
Parę lat temu czytałam "Gringo..." i "Rio Anaconda". Obie książki są świetne :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam żadnej z jego książek :) trzeba będzie spróbować
OdpowiedzUsuńAutora nie lubię, jego poglądy są zupełnie różne niż moje. Natomiast pisane przez niego książki są fantastyczne, niesamowicie ciekawe a do tego historie przedstawione w łatwy, przyjemny i niezwykle zabawny sposób. Wiele się dowiedziałam z jego książek, mam wszystkie na półce :)
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńCejrowskiego lubię wyłącznie jako podróżnika. Z chęcią poznałabym jego książkę.
OdpowiedzUsuńczytałam, byłam zachwycona! :-)
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
Hmm, ale to chyba bardziej non-fiction, a nie powieść, prawda?
OdpowiedzUsuńCzasem sie zdarza oglądać programy Cejrowskiego z telewizji i naprawdę, oglądanie po raz kolejny tego, jak wyśmiewa amerykańskich turystów, którzy latają dookoła buddyjskiej świątyni z kwiatkiem w ręku, myśląc, że coś im z tego przyjdzie, i pokrzykuje za nimi: "głupie ludzie, głupie ludzie!" chyba nigdy nie przestaniee bawić.
Mam tę książkę na półce od 2 lat i jeszcze jej nie przeczytałam. Aż wstyd normalnie. Dlatego w te wakacje na pewno ją przeczytam, ale pewnie znów znajdę inną do przeczytania książkę. Dlatego może lepiej nie obiecywać, że w te wakacje, ale przeczytam na pewno : >
OdpowiedzUsuńLubię tego pana pomimo tego, że wyraża swoje zdanie w dosadny sposób. Ma określone priorytety i mówi co myśli i to jest godne pochwały : )
Cejrowskiego zniosę tylko na ekranie... i to w małych dawkach.
OdpowiedzUsuńOd Cejrowskiego zdecydowanie bardziej lubię Wojciechowską;) Z tego co się orientuję, książka jest dostępna u mnie w bibliotece, więc na pewno ją wypożyczę:)
OdpowiedzUsuńKilka razy udało mi obejrzeć program podróżniczy Cejrowkiego - lubię go więc z przyjemnością zapoznam się z książką. Pamiętam, że ktoś mi już polecał zapoznanie się z jego twórczością podróżniczą ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książkami Cejrowskiego, ale z chęcią bym to zrobiła! Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńLubię Cejerowskiego, choć jeszcze nie miałam okazji przeczytać jakiejkolwiek jego książki ;/
OdpowiedzUsuńMoże nadszedł ten czas? :D
Czytałam niedawno, czytałam kilka razy. Książka cudowna, niejednotematyczna. Co więcej, pan Cejrowski ma fantastyczny styl - pisze prosto, ciekawie, z humorem. Znany jest z poglądów śmiałych, radykalnych, ale nie w tej książce nie o poglądy chodzi. Dlatego warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCóż, kto by tego Pana nie znał ;p
OdpowiedzUsuńJa jakoś też nie czytam książek podróżniczych, ale trochę mnie zachęciłaś i kto wie, może też skuszę się na którąś z publikacji Cejrowskiego.
Moja siostra uwielbia książki podróżnicze. Szczególnie jest wielką miłośniczką Wojciechowskiej, Pawlikowskiej i Cejrowskiego, dlatego chętnie polecę jej powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńczekam na nową recenzję! :-)
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
Grzechem byłoby przejść obok tej pozycji obojętnie :)
OdpowiedzUsuńCejrowski - zdecydowanie mówię mu nie! Bardzo mnie denerwuje jego osoba, więc książki też nie ruszę :]
OdpowiedzUsuńNie czytałam i raczej się nie zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam - polecam ;)
OdpowiedzUsuń