Tytuł: "Zagubiony heros"
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: Galeria książki
Liczba stron: 520
Data zakończenia czytania: 19.05.2014 r.
Ocena: 8/10
Pamięć często nas zawodzi, ale pewne podstawowe fakty pamięta każdy z nas. Każdy wie, jak się nazywa, gdzie aktualnie mieszka, jakie ma hobby i kto jest dla niego ważny. A wyobrażacie sobie to wszystko zapomnieć? Obudzić się w nieznanym Wam miejscu, trzymając za rękę obcą osobę, jadąc gdzieś, nie wiedząc po co?
Taki właśnie problem ma Jason. Budzi się w autobusie, trzymając za rękę obcą mu dziewczynę o imieniu Piper, która twierdzi, że są razem. Chłopak nie pamięta ani jej, ani podobno swojego najlepszego przyjaciela - Leo. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że nie wie, kim sam jest. Piper prześladuje sen, dotyczący jej zaginionego przed kilkoma dniami ojca - sławnego aktora filmowego. Chorego na ADHD Leo prześladują wspomnienia przeszłości i strach przed własną nietypową umiejętnością. Cała trójka trafia do Obozu Herosów, ale wszystko okazuje się bardziej skomplikowane, niż się wcześniej wydawało...
„Podjąć musi siedmioro herosów wyzwanie,
Inaczej pastwą ognia lub burz świat się stanie.
Przysięga tchem ostatnim dochowana będzie
A wróg w zbrojnym rynsztunku u Wrót Śmierci siędzie.”
Zapewne wspominałam już, że mam niesamowitą słabość do książek pana Riordana podczas recenzji ostatniego tomu cyklu o Percym Jacksonie (TUTAJ). Kiedy dowiedziałam się, że napisał on kolejną serię, której akcja jest częściowo powiązana z pierwszą, wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać. Spodziewałam się czegoś podobnego do jego poprzednich tekstów, a jednak znów udało mu się mnie zaskoczyć.
Riordan zaskakuje już chociażby samą formą - autor, który przyzwyczaił nas do niewiele ponad 300-stronicowych powieści pisanych w pierwszej osobie (z perspektywy Percy'ego), tym razem przerzucił się na pisanie w trzeciej osobie i zaserwował nam ponad 500-stronicową pozycję (z tego co podejrzałam, kolejne tomy są podobnej długości) z nowymi, jeszcze nam nieznanymi bohaterami. Jak mu wyszło? Pewnie nie pamiętacie, ale podczas recenzji "Ostatniego Olimpijczyka" narzekałam trochę na to, że książki Riordana są takie krótkie, bo dzięki lekkiemu językowi niejednokrotnie czytałam je na raz i czułam niedosyt, bo chciałam więcej i więcej. Najwidoczniej autor dosłyszał gdzieś moje błagania, bo tym razem napisał powieść na tyle długą, że kończąc ją, byłam w pełni usatysfakcjowana i nie czułam żadnych braków. Z pisaniem w trzeciej osobie również całkiem dobrze sobie poradził, uważam, że język wręcz na tym zyskał - stał bogatszy i jakby dojrzalszy. Myślę nawet, że ci, którzy wcześniej na niego narzekali, tym razem nie mieliby już ku temu powodów.
Nie podobało mi się jednak to, że Riordan tak niedokładnie przedstawił nam cały świat greckich bogów, jak i sam Obóz Herosów. Wydaje mi się, że założył on, iż wszyscy czytelnicy są już zaznajomieni z poprzednim cyklem, a to niedobrze, bo w ten sposób utrudniał odnalezienie się w książce osobom, które chciały zacząć właśnie od "Zagubionego herosa". Ostatecznie to przecież nowy cykl, powinien więc być jasny i czytelny dla wszystkich. Z tego względu, niestety, odradzam zaczynanie od tej książki - jeśli chcecie poznać prozę tego autora, to na początek weźcie lepiej "Złodzieja pioruna", tam wszystko jest dużo przejrzyściej wyjaśnione.
"- Miła jesteś. Ale piękność to również znalezienie własnego stylu, najbardziej naturalnego. Żeby być idealną pięknością, trzeba to czuć. Nie można starać się być kimś, kim się nie jest."
Nowy cykl, a więc i nowi bohaterowie. Tutaj autor poradził sobie dobrze, choć bez fajerwerków. Zdecydowanie najlepiej wypada Leo - to taki zabawny, pozytywny chłopak, aż ciężko go nie lubić. Nieco za nim jest Piper, którą również polubiłam, choć to w dużej mierze ze względu na to, że była jedyną dziewczyną w grupie (a ja takowe zawsze obdarzam sympatią) oraz ze względu na moją słabość do jej boskiego rodzica. Z nich wszystkich najgorszy jest Jason - postać kompletnie nijaka i zupełnie mi obojętna. Gdyby gdzieś tam po drodze umarł, pewnie nie zwróciłabym na to większej uwagi. Ale żeby być uczciwą, muszę przyznać, że autor świetnie pokazał więź łączącą tę trójkę. Od samego początku widać, że bardzo dobrze się dogadują, wspierają i po prostu do siebie pasują. Są bardzo zgraną grupą, aż przyjemnie mi się o nich czytało.
Ale zawsze tym, co najbardziej urzekało mnie w książkach Riordana, był stworzony przez niego świat - świat herosów, bogów, nadludzkich wyzwań i niesamowitych przygód! I pod tym względem "Zagubiony heros" w żadnym stopniu mnie nie zawiódł. Akcja pędzi na łeb, na szyję, a my pędzimy razem z nią, walcząc z potworami i starając się uwolnić uwięzioną boginię. A to wszystko doprawione dużą dawką humoru i świetnym zakończeniem. Po przeczytaniu ostatnich słów, miałam ochotę od razu zabrać się za następną część. To niesamowite, że mimo wszystko udało się wyciągnąć z tego świata jeszcze coś nowego i zaserwować to w taki przystępny sposób. Autor pomimo pewnych potknięć jak najbardziej utrzymuje poziom, a ja już nie mogę się doczekać kolejnych części.
"- Może rąbnę ich tylko raz, co?
- Nie.
- Pójdźmy na kompromis, dobra? Najpierw ich zabiję, a jeśli okaże się, że nie byli naszymi wrogami, przeproszę."
Nie muszę chyba wspominać, że dla wszystkich fanów Percy'ego Jacksona jest to pozycja obowiązkowa, prawda? Jak już wcześniej pisałam, lepiej ją czytać po lekturze poprzedniego cyklu. Każdego, kto jeszcze się z nim nie zapoznał, odsyłam do "Złodzieja pioruna", a pozostałych gorąco zachęcam do powrotu do Obozu Herosów. Wierzę, że nie będziecie zawiedzeni.
______________________________
Błagam, błagam o wybaczenie! Aż wstyd, nie dodałam żadnego postu przez cały miesiąc! Bardzo Was przepraszam, że tak to wszystko zaniedbałam, zwłaszcza, że zaniedbałam również komentowanie Waszych blogów. Przez ostatnie dwa tygodnie nie miałam dostępu do internetu - plażowałam sobie nad morzem. Wcześniej była u mnie przyjaciółka przez jakieś 10 dni, a wiecie, jak to jest, kiedy ma się gościa na głowie, nie ma się czasu na takie rzeczy jak pisanie recenzji, starałam się jednak w miarę możliwości przynajmniej komentować Wasze posty, ale wiem, że nie byłam w tym zbyt systematyczna i przepraszam za to. Miałam też małe zamieszanie, przez co nawet gdy miałam wolną chwilę, pisanie szło mi bardzo opornie. Ale teraz jest lepiej, a ja coś czuję, że wena do mnie wróciła, mam więc zamiar nadrobić wszelkie zaległości, których nagromadziło się naprawdę sporo. Ale co to dla mnie? :D
Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że od teraz będę bardziej systematyczna. Chociaż trochę.
Nala
Kilkakrotnie czytałam o tej książce, lecz wątpię, bym zdecydowała się prędzej czy później na jej lekturę.
OdpowiedzUsuńPrzebaczam Twoją nieobecność :)
OdpowiedzUsuńCo do książki mam w planach książkę o Percym, ponieważ spodobał mi się film. Jestem pewna, że i dla tej pozycji znajdzie się czas.
Żaden wstyd, wakacje są. Miło cię widzieć z powrotem! :)
OdpowiedzUsuń"Pójdźmy na kompromis, dobra? Najpierw ich zabiję, a jeśli okaże się, że nie byli naszymi wrogami, przeproszę" - Rozbawił mnie ten cytat. :) Tak sobie myślę, że ta seria mogłaby załatać w moim sercu dziurę w kształcie Pottera.
Oj, tam. Ważne, że wróciłaś z naładowanymi akumulatorkami, wypoczęta :)
OdpowiedzUsuńCo się tyczy jednak książki, to wybacz, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. Chyba nie moja tematyka.
Mam na półce 2. część tej serii, nie wiem czy się za nią brać,skoro pierwszej nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wypoczęłaś i skorzystałaś z wakacji! :) Po to właśnie są! :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, "Złodzieja pioruna" KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, a Riordanowi jestem skłonna postawić w swoim pokoju ołtarzyk, także myslę, że nie muszę tłumaczyć, że jestem jego psychofanką? :D W każdym razie "Zagubionego Herosa" uwielbiam, aczkolwiek muszę przyznać, że teraz - po przeczytaniu czwartego tomu serii jestem skłonna powiedzieć, iż Piper nienawidzę. ._. Ona jest taaaaka irytująca... No, ale. Tom piąty - finałowy, już w październiku, tuż po moich urodzinach i... RANY. JAK JA POŻEGNAM SIĘ Z TĄ SERIĄ?!?!?! :(
Toż to będzie koszmar! ;(
Pozdrawiam!
Sherry
Cała seria jeszcze przede mną, niemniej jednak dużo dobrego już o niej słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńO - to muszę koniecznie przeczytać. Lubię poznawać książki poruszające zagadnienie amnezji.
OdpowiedzUsuńMhm.. nie wiem co napisać, bo już wspominałam u Ciebie gdzieś pod którymś wpisem, że mitologii strasznie nie lubię i Złodziej pioruna mi się nie spodobał. Więc za Zagubionego herosa się nie wezmę, bo tamtego cyklu nie skończyłam jeszcze, nawet nie wiem czy kiedykolwiek skończę, bo niewiele z tej pierwszej części pamiętam. :> Jednak doskonale rozumiem Twoje uwielbienie do ksiązek tego autora, ja tak mam z Rowling i Flanaganem, i własnie od Riordana oczekiwałam czegoś w tym stylu, ale ta mitologia mnie dobiła. :D
OdpowiedzUsuńPS, Plażowanie warte jest zaniedbania na jakiś czas bloga. Zazdroszczę strasznie, bo ja nigdzie nie mogłam w tym roku jechać, a chętnie bym się wybrała, może za rok się uda. :D Chociaz na nudę też narzekać nie mogę. ;)
Myślę, że ta seria może mi się spodobać :) Zapiszę :)
OdpowiedzUsuńZa bardzo cieszę się z nowej recenzji, żeby wypominać Ci nieobecność:) Co do książki, czytałam i muszę przyznać, że książka jest dobra, ale już nie ma "tego czegoś". O ile Percy'ego i jego przygody kochałam całym sercem, to tutaj wszystko wydawało mi się naciągane i szczerze mówiąc, mało mnie obchodziło co się stanie w kolejnym rozdziale. Jasona nie znosiłam. Jedynie Leo był jasnym punktem. I tak... książka niby czekała, ale gdyby nie to, że napisał ją Riordan, chyba bym nie sięgnęła po kolejne części.
OdpowiedzUsuń*ciekawa, nie czekała:)
UsuńZaintrygowała mnie w tej książce kreacja świata przedstawionego. To może być ciekawe czytelnicze doznanie. Zapisuję sobie ją do planowanych.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że już jesteś z powrotem w blogowym świecie :)
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, tym razem spasuje, gdyż nie jestem miłośniczka tego rodzaju fantastyki, ale wiem, komu mogę ewentualnie polecić ową serię..
Z serii o Percy'm przeczytałam tylko dwa pierwsze tomy, bo w bibliotece tylko dwa były, ale niedawno dokupiono pozostałe części, więc zabiorę się za Percy'ego od początku, bo niewiele pamiętam z dwóch pierwszych części. "Zagubionego herosa" widziałam w bibliotece, zamówili chyba wszystkie dzieła Riordana, ale powiedziałam sobie, ze najpierw Percy, później kolejna seria i jak czytam Twoją recenzję to widzę, że dobrze zrobiłam, bo obie serie są trochę powiązane :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do wymarzonego Czytadełka, mam nadzieję, że odpowiesz na pytania :)
Nie, fantastyka to nie moja bajka. :) fajnie, że wróciłaś do Nas :)
OdpowiedzUsuńRocka Riodona czytałam tylko "Labirynt kości" i nie przypadł mi do gustu. Według mnie jest to
OdpowiedzUsuńliteratura dla nastolatków, tylko i wyłącznie. Może "Zagubiony heros" jest inny, tego nie wiem,
ale raczej nie przeczytam :)
Zapraszam do mnie na wyzwanie: "Stare, dobre czasy!"
pasion-libros.blogspot.com
Niedługo sama zapoznam się z serią, więc będę mogła coś więcej na jej temat napisać ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej mnie nie pociąga, ale polecę ją dobrze znanej mi osobie. To jej klimaty. Recenzja wspaniała, widać, że jednak wena na dobre wróciła :)
OdpowiedzUsuńWażne, że odpoczęłaś i masz teraz wenę :) Czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńA książka wydaje się interesująca :)
Nie znam autora, dlatego zacznę jego poznawanie od tej pozycji :) Miło, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam "Ostatniego Olimpijczyka" i jestem pod ogromnym wrażeniem serii o Percy'm . W najbliższym czasie zacznę i "Zagubionego Herosa" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mogłoby być ciekawie! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo miło ją wspominam, generalnie zgadzam się z Twoją opinią :-)
OdpowiedzUsuń