niedziela, 29 czerwca 2014

17. "Córka dymu i kości" - Laini Taylor

Tytuł: "Córka dymu i kości"
Autor: Laini Taylor
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 397
Data zakończenia czytania: 24.04.2014 r.
Ocena: 6/10




Ma nieliczne grono znajomych. Zawsze trzyma się raczej z boku, nie zabiega o kontakty z innymi ludźmi. W szkole nigdy się nie wyróżnia. Nie zaprasza nikogo do domu i potrafi zostawić nas samych w najmniej oczekiwanym momencie, bez żadnych wyjaśnień. Zna wiele języków, nie tylko ludzkich. Twierdzi, że jej niebieskie włosy nie są farbowane. Ma mnóstwo tatuaży i blizn nieznajomego pochodzenia. Jej szkicowniki pełne są półludzkich stworów, o których mówi jak o członkach rodziny. Znacie ją? Wiecie, kim jest? I jaką tajemnicę ukrywa przed światem?

Siedemnastoletnia Karou prowadzi podwójne życie. Dla wszystkich znajomych jest zwykłą, choć może trochę dziwaczną uczennicą szkoły artystycznej w Pradze. Żaden z nich nie zdaje sobie sprawy z istnienia Gdzieś tam i Brimstone’a – tajemniczego Dealera Marzeń, dla którego Karou zdobywa zęby ze wszystkich zakątków świata. Zęby? Po co komu zęby? Tego nie wie nawet sama Karou…
Tymczasem ludzie coraz częściej znajdują na drzwiach wypalone odciski dłoni. Skąd one się tam biorą? Nieliczni twierdzą, że zostawiają je tajemniczy, skrzydlaci nieznajomi.
Serafini. Przybysze z Nieba.

„Dawno, dawno temu anioł i diablica zakochali się w sobie.
Nie skończyło się to dobrze.”


Gdy tylko wzięłam w ręce „Córkę dymu i kości”, od razu rzuciły mi się w oczy te wszystkie pochwały na okładce, które wydawca upchnął dosłownie wszędzie. Nie powiem, zachęciło mnie to, chyba nawet bardziej, niż pochlebne opinie na lubimyczytac.pl. Bo zachwyt nastolatek to jedno, a bycie jedyną powieścią młodzieżową w TOP 10 Amazonu 2011 to już zdecydowanie wyższa półka. Można oczekiwać czegoś naprawdę dobrego, oryginalnego, czegoś naprawdę na poziomie i nie tylko dla spragnionej romansu młodzieży. Można oczekiwać. A to, co się dostanie, to już zupełnie inna sprawa…

Początek był rzeczywiście obiecujący. Pani Taylor ujęła mnie oryginalnym, niebanalnym pomysłem, tak bardzo wyróżniającym się z szeregu innych paranormal romance. Chimery, Gdzieś tam, Dealer Marzeń i jego zlecenia – to wszystko było takie ciekawe, świeże, zupełnie inne od wszelkich znanych mi powieści młodzieżowych. I Karou, tak inna od tych wszystkich ciamajd, buntowniczek i idiotek, którymi autorzy czynią bohaterki tych wszystkich paranormali. Ba, nawet język się wyróżniał. Subtelny, plastyczny, lekki, ale niepozbawiony opisów – po prostu dobry. Szybko okazało się też, że dialogi również są mocną stroną pani Taylor – rozmowy Karou z Zuzanną były genialne!

„- Przysięgam, że z dnia na dzień nienawidzę ludzi coraz bardziej. Wszyscy mnie wkurzają. Jeśli teraz tak jest, to co ze mną będzie, gdy się zestarzeję ?
- Będziesz wredną starą babcią, która strzela z wiatrówki do dzieci na ulicy.
- Nie. Wiatrówka tylko je rozdrażni. Kupię sobie kuszę. Albo bazookę.”


A teraz spróbujcie zgadnąć, co zniszczyło tę, tak świetnie się zapowiadającą, pozycję? Oczywiście, wątek miłosny. Im dłużej zaczytuję się w młodzieżowej fantastyce, tym częściej stwierdzam, że niektórzy pisarze powinni mieć zakaz ich wprowadzania. Mówię absolutnie poważnie. Nie pierwszy raz spotykam się z dobrym pomysłem, zaprzepaszczonym przez nieudolny wątek miłosny. Nie umiesz opisywać autentycznych uczuć? Żaden problem, nie rób tego. A jeśli już bardzo Ci na tym zależy, to zepchnij ten wątek na dalszy plan i nie poświęcaj mu zbyt wiele uwagi. Wszystko byłoby lepsze, niż to, co zaprezentowała nam pani Taylor w tej oto książce.

Wyobraź sobie taką sytuację. Spotykasz niezwykle przystojnego mężczyznę po raz pierwszy. Mężczyzna ten usiłuje Cię zabić zupełnie bez powodu, udaje mu się nawet dotkliwie Cię zranić, jednak Ty cudem ratujesz życie. Co robisz przy drugim spotkaniu? Uciekasz przed nim? Atakujesz go? Obserwujesz z daleka? Nie, no co Ty. Zapraszasz go do domu. Zasypiasz przy nim. Zjadasz z nim śniadanie i zakochujesz się w nim. Logiczne, prawda? Co z tego, że chciał Cię zabić? Przecież jest tak nieziemsko przystojny, a „jego spojrzenie jest jak płonący lont wypalający powietrze między Wami”. Taka prozaiczna sprawa, jak usiłowanie Twojego zabójstwa jest przy tym nic nieznaczącym drobiazgiem.
Serio, pani Taylor? Serio?

Autorka tak mnie tym zdenerwowała, że przez kilka dni (!) trzymałam się od tej książki z daleka. Aż mnie od niej odrzucało. Owszem, dalszy ciąg był już o wiele lepszy. Historia Madrigal była naprawdę ciekawa, a wątek miłosny z jej udziałem – autentyczny. Koniec zaskoczył mnie i gdyby nie wyżej wspomniany minus, z chęcią sięgnęłabym po kolejną część. Myślę, że i tak to zrobię, ale nie mam zamiaru jej szukać. Przeczytam dopiero, jak wpadnie mi w ręce. I na pewno nie w najbliższym czasie, mam lepsze książki do czytania.

„Dawno, dawno temu anioł konał we mgle.
Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła.”


Ocena jest mimo wszystko dość wysoka, a to ze względu na wymienione w czwartym akapicie zalety oraz całkiem obiecującą końcówkę. Komu polecam? Wielbicielom oryginalnych pomysłów, paranormal romance, lekkiego fantasy, którzy przy tym wszystkim są w stanie przymknąć oko na słaby wątek miłosny. Ci, których wielka miłość znikąd mierzi, powinni trzymać się od tej książki z daleka.

33 komentarze:

  1. O taak. Ta ich Wieeelka Miłość całkowicie znikąd była po prostu żałosna. Reszta może i była dobra, ale nie wiem czemu - nie podobała mi się ta książka. Była jakaś taka... DZIWNA i ... no, pokręcona w ten niezbyt pozytywny sposób. ;/
    Szósty akapit Twojej recenzji jest powalający. :D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że wątek miłosny jest taki nieudolny, ale mimo niedociągnięć bardzo chce poznać tę książkę, bo od pewnego czasu mam chęć na romanse paranormal.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam już jakiś czas temu i dobrze wspominam czas przy tej lekturze. Chociaż trochę fabuły już mi z głowy uleciało i przyznam, że bohaterka nie zaintrygowała mnie swoja osobą na tyle, by doskonale ją zapamiętać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie przepadam za wszelkiego rodzaju romansami i to jeszcze przeplatanymi z innymi wątkami, więc książkę sobie odpuszczę, choć przyznam, że okładka mnie zaciekawiła i kto wie, czy nie kupiłabym książki, gdybym zobaczyła ją np.w księgarni ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No niestety wątki miłosne w literaturze młodzieżowej często są kiepskie. Z tego co piszesz w tym wypadku też bym się mocno zirytowała. Ale może mimo wszystko dam tej książce szanse, bo zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli skoczę do biblioteki i będzie tam ta książka, to się skuszę :) ciekawa recenzja. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja lubię tego typu historie, bardzo się przy nich relaksuję ;). Kurczę, w końcu muszę zabrać się za "Córkę..." stoi na mojej półce już chyba ze 2 lata... xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam szczerze, że nie słyszałam o tej książce, ale wydaje się być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając Twoje recenzje, nie potrafię się nigdy nadziwić, że w tak młodym wieku, tak dobrze i dojrzale piszesz. Co do samej książki, miałam na nią ogromny apetyt, ale na naiwne historie miłosne jestem zdecydowanie uczulona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, aż mi się cieplej na sercu zrobiło :) Takie komentarze naprawdę mnie motywują do dalszego pisania i cieszę się, że komuś podoba się to, co piszę.
      Och, tak, naiwne historie miłosne potrafią dużo zabrać nawet najlepszej książce. Nie wiem, co to za moda, że w dosłownie w każdej z nich musi pojawić się wątek miłosny. Czy naprawdę bez tego już się nie da? Strasznie szkoda, bo miała olbrzymi potencjał, niestety, zaprzepaszczony :/

      Usuń
  10. Ta pozycja nigdy nie rzuciła mi się w oczy....Pewnie dlatego, że taka literatura nie bardzo mnie interesuje. Co do wątków miłosnych, które psują książkę....takich pozycji jest wiele.Nie mam pojęcia co kieruje autorem, żeby pisać w taki sposób ? Niespełnione marzenia o wielkiej miłości?

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że wątek miłosny jest taki słaby. Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cytat o wzroku mnie zmiażdżył swym sztucznym patosem. Miałam kupić tę książkę, ale wydaje mi się, że dobrze, iż tego nie zrobiłam...

    OdpowiedzUsuń
  13. Każda miłość w sumie jest znikąd :) - to tak a propo ostatniego zdania recenzji :)
    co do samej książki, to nie wiem, muszę się zastanowić :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Już od dłuższego czasu uważam, że większość dorosłych nie powinna pisać książek dla młodzieży. Albo już zapomnieli,jak to jest być nastolatkiem i piszą o mniejszej wersji dorosłych, albo te dziesiąt lat temu młodzież była inna. Tak czy siak, ograniczyłam ilość czytanych książek niby dostosowanych do mojego wieku, do minimum.

    P.S.: Podzielam zdanie Asi, bardzo dojrzale piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Cóż, o ile niektórzy bardzo dobrze sobie radzą z wątkiem miłosnym, o tyle niektórzy powinni go sobie darować. Autorka mogła to dużo lepiej rozegrać ;/

      Usuń
  15. Mnie właśnie nieco odrzucały te masy pochwał. Zwłaszcza dodatkowe dwie strony opinii wydawały mi się przesadą. Co prawda paranormal romance mi się znudziły, jednak ten wątek miłosny oceniłam nieco łaskawiej - co by nie mówić, ostatecznie okazuje się, że Akiva miał swoje powody, by zachowywać się tak, a nie inaczej, a i na Karou mogła mimowolnie wpłynąć jej przeszłość. Ostatecznie też oceniłam tą książkę na 6 i po kontynuację sięgnę tylko w przypadku, gdy akurat wpadnie mi w ręce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyznam, że zaciekawiłaś mnie tą pozycją - chociaż nie gustuję w takiej literaturze...

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam na półce, ale kiedy przeczytam?
    Tak dużo książek, tak mało czasu :C

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja sobie wezmę na wstrzymanie, jakoś nie ciągnie mnie do czytania tej książki po zapoznaniu się z Twoją recenzją. Niby wszystko fajnie, super, oryginalnie, ale ten wątek miłosny... Nie mam siły na użeranie się z tą parką. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. O nie, książka nie dla mnie. Daruję ją sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten akapit o miłości do niedoszłego zabójcy mnie rozbroił. Masz rację, wątek miłosny powinien choć ocierać się o prawdopodobieństwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Oooo, Karou nienawidziłam. :D Nie rozumiem, jakim cudem to była dawna Midrigal. Ta druga była dojrzała i naprawdę przypadła mi do gustu, a Karou przy niej wydawała się dziecinną, naiwną nastolatką. Akivę za to bardzo polubiłam, głównie w II części. Trochę mu współczuję, że się zakochał w niebieskowłosej, bo mnie ona jedynie irytowała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Fantastyka to kompletnie nie dla mnie, także nie skuszę się.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cóż, zachowanie bohaterki trochę irracjonalne, nie powiem... :D
    O całej serii słyszałam jednak pozytywne opinie, więc tak czy inaczej chciałabym kiedyś przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytałam tyle różniących się od siebie recenzji tej książki, że sama nie wiem co myśleć. Paranormali mam już serdecznie dosyć, więc nie - nie zamierzam czytać. A po tym (genialnym!) akapicie:
    "Wyobraź sobie taką sytuację. Spotykasz niezwykle przystojnego mężczyznę po raz pierwszy. Mężczyzna ten usiłuje Cię zabić zupełnie bez powodu, udaje mu się nawet dotkliwie Cię zranić, jednak Ty cudem ratujesz życie. Co robisz przy drugim spotkaniu? Uciekasz przed nim? Atakujesz go? Obserwujesz z daleka? Nie, no co Ty. Zapraszasz go do domu. Zasypiasz przy nim. Zjadasz z nim śniadanie i zakochujesz się w nim. Logiczne, prawda? Co z tego, że chciał Cię zabić? Przecież jest tak nieziemsko przystojny, a „jego spojrzenie jest jak płonący lont wypalający powietrze między Wami”. Taka prozaiczna sprawa, jak usiłowanie Twojego zabójstwa jest przy tym nic nieznaczącym drobiazgiem.
    Serio, pani Taylor? Serio?"
    ochota na książkę zupełnie mi przeszła. Świetna recenzja, Nala, poważnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję, cieszę się, że recenzja przypadła Ci do gustu :) "Córka dymu i kości" naprawdę ma sporo zalet, ale ten wątek miłosny wszystko psuje ;/

      Usuń
  25. A kiedyś tyle dobrego się nasłuchałam o tej książce.
    Jak widać, niepotrzebnie miałam chrapkę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pomysł był dobey, jak sama pisałaś, ale wykonanie. Po spotkaniu ukochanego stało się to wszystko mdłe i przewidywalne, a liczyłam na zdecydowanie więcej.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. W drugiej części zostało dokładnie wyjaśnione, dlaczego tak się zachowywała i kim oboje są ;-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Słyszałam bardzo dobre opinię o tej książce i miałam na nią ochotę, ale Twoja recenzja troszkę ochłodziła moje zapędy ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Książka zapowiada się bardzo ciekawie, czytała kilka zachęcających recenzji, a Twoja jest kolejna. Może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń