
Autor: Libba Bray
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 356
Data zakończenia czytania: 14.05.2014 r.
Ocena: 7/10
Słowa są niezwykle potężną bronią. Potrafią rozbudzić w człowieku najpiękniejsze uczucia, ale potrafią też zranić bardziej, niż najbardziej bolesny cios. Często w gniewie mówimy straszne rzeczy, których normalnie nigdy byśmy nie powiedzieli. A co jeśli ostatnimi słowami, jakie usłyszy od Ciebie ukochana osoba będą złorzeczenia, wyrzuty i pretensje?
Po niespodziewanej śmierci matki wychowana w Indiach szesnastoletnia Gemma Doyle ma udać się do wysoko renomowanej szkoły dla panien – Akademii Spence w Londynie. Dręczą ją jednak dziwne, przeraźliwe wizje, a tajemniczy młodzieniec o cygańskiej urodzie wciąż za nią podąża, grożąc jej strasznymi konsekwencjami, jeśli nie zrobi czegoś, by te wizje powstrzymać. W Spence dziewczyna poznaje kilka nowych koleżanek, a także dowiaduje się prawdy o swoim dziedzictwie. Jednak grozi jej też niebezpieczeństwo… Czy Gemma zdoła się przed nim obronić?
„Prawda to stan umysłu.”
Książki, których akcja toczy się w XIX wieku, mają swój specyficzny urok i pozostawiają po sobie zupełnie inne wrażenie, niż wydarzenia opisywane we współczesnym świecie. Lubię od czasu do czasu cofnąć się te „kilka” lat wstecz i zanurzyć się w tamtejszej, tak różnej od dzisiejszej, rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę, jak trudne musi być opisywanie tamtych czasów dla współczesnych autorów, jednak jeśli już się za coś bierzesz, to bierz się porządnie. Słabo zarysowany klimat epoki to chyba największa wada „Mrocznego sekretu” (swoją drogą, wyjątkowo banalny tytuł). Wiedziałam, że to XIX wiek, ale nie czułam tego. Bohaterki niejednokrotnie wyrażały poglądy rodem z XXI wieku, o których w tamtych czasach nie mogło być mowy, słabo też ze stylizacją języka. W trakcie lektury nie razi to aż tak bardzo, niemniej jednak autorka mogła się bardziej postarać. Ale żeby być uczciwą, dodam na plus, że pani Bray genialnie przedstawiła klimat mrocznej szkoły pełnej tajemnic i potrafiła nim zaintrygować czytelnika, dzięki czemu ta słaba stylizacja aż tak nie rzuca się w oczy.
Wątek fantastyczny także wypada całkiem ciekawie, choć jak dla mnie mógłby być bardziej dopracowany. Nie będę jednak aż tak surowa w ocenie, w końcu „Mroczny sekret” to debiut, a jak na debiut pani Bray poradziła sobie śpiewająco. Autorka ma bardzo przyjemny w czytaniu język, dzięki czemu zapewniła mi kilka godzin ciekawej i wciągającej rozrywki.
„Ludzie zawsze uważają, że mogą posiadać piękno na własność.”
Polubiłam też główną bohaterkę, mimo że nie do końca pasowała mi do swoich czasów. Gemma to osóbka przekorna, niegłupia, trochę zbuntowana z nieco zbyt współczesnym poczuciem humoru. Jej przyjaciółki polubiłam trochę mniej, choć każda z nich miała coś w sobie, pomimo licznych wad. Ogólnie kreacja postaci nie wypada źle, ale też nie zachwyca. Jest w porządku.
Dużym zaskoczeniem był dla mnie wątek miłosny, którego jest w tej książce bardzo niewiele, ale jest on tak wyrazisty, że ujął mnie od pierwszej chwili. Czuję, że w dalszych częściach może wyjść z tego coś naprawdę dobrego. Jak widać, czasami lepiej jest postawić na minimalizm – tutaj jakość zdecydowanie przeważa nad ilością, a efekt jest świetny. Brawo, pani Bray, doskonale zdaję sobie sprawę, że to wcale nie takie łatwe, zwłaszcza dla początkującego autora.
Cóż, na pierwszy rzut oka może wydawać nam się, że to zwykła powieść dla nastolatek z wątkiem fantastycznym. Nawet czytając tę recenzję, ciężko w niej wykryć coś znaczącego. A jednak ja widzę w niej coś więcej. Widzę w niej mnóstwo mądrych przemyśleń, pięknych zdań i ciekawych wniosków. I pomimo kilku potknięć podoba mi się to, co stworzyła pani Bray. „Mroczny sekret” jest o wiele treściwszy, niż inne lektury z tego gatunku, porusza i skłania do zadumy. Ma w sobie coś takiego, że te wszystkie wymienione wyżej wady jakoś bledną. Nie jest to może książka genialna, ale jest naprawdę dobra i godna przeczytania. Mam zamiar dać szansę kolejnym częściom tego cyklu i liczę na to, że będą równie interesujące.
„Nie da się nigdy nikogo poznać do końca. Dlatego jest to jedna z najbardziej przerażających rzeczy - przyjmowanie kogoś na wiarę i nadzieja, że on przyjmie nas tak samo. Jest to stan równowagi tak chwiejnej, że aż dziw, iż w ogóle się na to decydujemy. A mimo to...”
Polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają magię, tajemnice i nietypowe przygody, a przy tym są w stanie przymknąć oko na drobne potknięcia. Tym, którzy lubią, gdy miłość w książkach rozwija się powoli, a jakość stawiają nad ilością. Mam nadzieję, że powieść spodoba się Wam tak samo jak mnie.